Start
Praca i życie
Felieton o Albanii cz. I - Tirana bez uprzedzeń


Felieton o Albanii cz. I - Tirana bez uprzedzeń |
Strona 1 z 2 – Dokąd się pan wybiera, do Albanii?! – Kierowca taksówki, którą jechałem na lotnisko, aż odwrócił głowę. – Panie, przecie to dzicz! Kradną i rabują, mafia wszystkim kręci, strach tam jechać.– A pan już był? – chciałem się upewnić. – No nie, ja nie, ale to się wie – odparł z przekonaniem. – Telewizję się ogląda, ludzie mówią… Strach jechać – powtórzył. Elton Çaushi, który w Tiranie prowadzi turystyczną agencję usługową, potwierdził z całą powagą słowa warszawskiego taksówkarza: – Najpierw gości obrabiamy, potem gwałcimy, a na końcu zabijamy… – Mrugnął okiem: – Gdy to mówię na dzień dobry, od razu słyszę śmiech. Widzą, że pokpiwam z uprzedzeń. ![]() Ale gór nie brak. Lecimy wzdłuż masywu, broniącego wschodniej granicy Albanii – jeszcze niedawno była za nim nie zawsze przyjazna Jugosławia, teraz to już Czarnogóra, oficjalnie samodzielne Kosowo, potem Macedonia i Grecja. Przez okienko w lewej burcie patrzę na szczyty strome, pokryte nadal śniegiem. Najwyższy, Korab, sięga 2764 metrów. Albańskie góry to raj dla wspinaczy – są mało znane, nieopisane, pełne niespodzianek. Jak cały kraj. Lotnisko im. Matki Teresy niczym już nie zaskakuje – przeciętny standard europejski, kolejki dla obywateli Republika e Shqipërise i całego tałatajstwa z reszty świata. Z przerażeniem konstatuję, że… nie mam wizy. Zapomniałem, że Albania wciąż nie jest członkiem Unii. Ale gdy podaję ładnej czarnowłosej dziewczynie z służby granicznej mój plastikowy polski dowód, nie budzi to jej zdumienia. Wpisuje do komputera dane, pyta, czy to moja pierwsza wizyta i życzy przyjemnego pobytu. Odchodzę dumny jak paw – „Schengen pany!” – ale potem dowiaduję się, że obywatele Unii już od niemal roku mogą wjeżdżać do Albanii bez wizy… |
Menu główne | ||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
Partnerzy |
---|
Mapa Albanii |
---|
|